Uwaga na syndrom SNK! |
Mamy własnie nie-przyjemność obserwować SNK - syndrom niekastrowanego kocura. Wiosna jest. Zakochać się warto niezależnie od gatunku. Lecieć za panną w świat nie patrząc na psy, samochody i co gorsza czasem - ludzi. Nie zawsze dobrych :( Więc idą te biedne kociska, dostają miotłą po grzebiecie (bo jęczą pod balkonem) lub po mordzie pazurem (bo kot-kurencja się waleczna trafiła). Przy okazji łapią nieuleczalne choroby od "zioma z dzielni" który ma wszystkie najgorsze wirusy do wypróbowania. I gubią się, giną, wpadają pod auta albo po prostu umierają od głodu i chorób. To nieprawda że "kot chciał to sobie poszedł". Poszedł, bo tak kazał instynkt. Wola nie ma tu nic do rzeczy. To nieprawda, że kastracja robi kotu krzywdę. O wiele częściej zbieramy kocie nędze skrzydzone przez nie-kastrację. Skoro jesteśmy (ponoć) istotami myślącymi to powinniśmy zrozumieć - zabraliśmy kotom naturalny świat pól i łąk. Muszą żyć w mieście - środowisku zupełnie dla nich nienaturalnym i nieprzyjaznym. Musimy więc myśleć za nie. Wykastrować. Zabezpieczyć okno. Osiatkować balkon. Po to, żeby nie było przypadków jak ta biedka ze zdjęcia. Nie udało się jej uratować :( |
« poprzedni artykuł | następny artykuł » |
---|