Menu Content/Inhalt
Na początek! arrow Z ostatniej chwili... arrow Kida - nie mam oczka, ale jest kochana :)
Advertisement
Advertisement
Advertisement
Advertisement
Kida - nie mam oczka, ale jest kochana :)

Mam na imię Kida. Mam prawie 7 miesięcy. Kiedy się urodziłam byłam rozkoszną kuleczką. Moje rodzeństwo pojechało do innych domów – mnie jakoś nikt nie chciał – byłam zawsze taka malutka i drobna. Potem zaczęłam chorować. Bolał mnie brzuszek, zlepiały mi się oczki. Moi Państwo nie mieli cierpliwości, żeby mnie leczyć. Mama prosiła, żebym była grzeczna, żebym się nie bawiła, żebym ich nie denerwowała. Pani mówiła czasami – „z tym kociakiem same problemy, trzeba się go jakoś pozbyć”.  A ja naprawdę byłam grzeczna – nie psociłam, słodko mruczałam, zawsze korzystałam z kuwetki.

Pewnego dnia Pan był w wyjątkowo złym humorze – starałam się zaszyć w jakimś kąciku i przeczekać.  Niestety i tak mnie zauważył. Złapał za kark, zamknął w pudełku i wyniósł. Byłam przerażona - nigdy nie nocowałam na podwórku - było takie obce i straszne. I było okropnie zimno. Rozpaczliwie wołałam mamę. Potem zaszyłam się w kąciku i nie śmiałam odezwać.  Dni mijały, traciłam siły i było mi tak strasznie smutno. Właściwie cały czas spałam żeby nie słyszeć burczenia w brzuszku.

W końcu ktoś otworzył pudełko. Wtedy nie miałam już siły nawet podnieść łebka. Pani powiedziała – „trzeba ją uśpić, nic już niej nie będzie” Chciałam protestować, ale nawet na to nie miałam siły. W lecznicy ktoś czule pogłaskał mnie po futerku – „naprawdę chce Pani ją uśpić?” Pani powiedziała, że nie ma ochoty zajmować się mną, nie mogła mnie jednak zostawić na ulicy. Pani doktor pomyślała, poszperała w komputerze, zaczęła gdzieś dzwonić.

Tak trafiłam do mojej rodziny zastępczej. Mam kolegę – dużego przystojnego kota. Nauczył mnie wielu fajnych rzeczy. I dwoje dużych, którzy są dla mnie bardzo dobrzy, ale też bardzo  się o mnie martwią. Wiem, że bardzo mnie lubią, ale nie mogę u nich zastać na zawsze. Dlatego ja też bardzo się martwię - bo  często boli mnie brzuszek. Bo nie mam oczka. Trzeba było je usunąć. Tak strasznie płakałam, kiedy się o tym dowiedziałam. Martwię  się, że nikt nie mnie nie zechce – tyle jest ślicznych, malutkich, zdrowych kociaczków. Kto by chciał mnie – jednooką kicię, która nie ma w życiu szczęścia?

Mała Kida przebywa obecnie w domu tymczasowym. Jest na diecie ze względu na powtarzające się raz na jakiś czas problemy z wchłanianiem. Nie ma też oczka – ze względu na chorobę w kociństwie i uszkodzenia trzeba było je usunąć. Chciałaby, żeby ktoś pokochał ją taką jaką jest – słodką, mruczącą domową kicią nie patrząc na to, że nie jest najpiękniejszym kotkiem świata. Kogoś mądrego, kto wie,  że „najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”


Kida w końcu znalazła kochający dom :D

Kida przed operacją:

Kida po operacji:

Zmieniony ( 02.11.2011. )
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »