Menu Content/Inhalt
Na początek! arrow Z ostatniej chwili... arrow Poparzony Bursztynek czeka na pomoc
Advertisement
Advertisement
Advertisement
Advertisement
Poparzony Bursztynek czeka na pomoc

"Mam na imię Bursztynek (moja pani mówiła, że mam urzekające bursztynowe oczy, którymi mogę po prostu zaczarować). Moja pani bardzo mnie kochała – dostawałem pyszne jedzonko, miałem mnóstwo zabawek. Mogłem brykać w ogródku – polować na muchy, przynosić pani świerszcze jako dowód miłości (nie wiem zupełnie czemu się jej nie podobało) i obserwować ptaki. Szczególnie lubiłem przemykać na sąsiednie podwórko – było tam dużo gołębi. Patrzyłem na nie zachwycony – chciałem się z nimi bawić, były takie śmieszne. Niestety ich pan bardzo mnie nie lubił. Ganiał, machał rękami, czasami czymś we mnie rzucał. A ja nie robiłem przecież nic złego – chciałem tylko popatrzeć. Nie mógłbym zrobić im krzywdy – początkowo były przecież większe ode mnie. No dobra – czasami udawałem że na nie poluję, ale były takie sprytne, że zawsze wychodziłem na ostatnią sierotę.

Im stawałem się większy tym bardziej pan mi groził. Krzyczał okropnie, że nie życzy sobie, żeby zapchlone sierściuchy przychodziły na jego podwórko. Nie wiedziałem, że mówi poważnie – wszyscy dookoła przecież mnie kochali – głaskali po łebku i zachwycali się jaki jestem śliczny.

Pewnego dnia poszedłem jak zwykle pooglądać ptaki. Zapatrzyłem się jak fruwały. Nie zauważyłem, że ich pan podszedł blisko. Nagle poczułem straszny ból na grzbiecie-coś paliło mnie żywym ogniem. Chciałem uciec, schować się, zrobić coś, cokolwiek, żeby tylko przestało boleć. Biegłem przed siebie na oślep, w końcu straciłem przytomność.

 

Obudziłem się przy jakiś blokach, leżałem cały obolały, nie miałem siły nawet podnieść łebka. Stały nade mną jakieś panie – spojrzałem z nadzieją – może to moja pani? Ona na pewno zrobi coś, żeby przestało boleć… Niestety – kobiety patrzyły z troską, kiwały głowami – „chyba nic z niego nie będzie, zobacz jakie ma straszne rany. Może zaniesiemy go uśpić”

Nie! Chciałem zawołać. Boli mnie strasznie. Ale przecież mam dopiero pół roku. Tyle jeszcze chciałbym zobaczyć, tyle mogę przeżyć.”

Bursztynek trafił na wspaniałą p. Bożenkę, która postanowiła uratować go pomimo straszliwych ran. Otoczony troskliwą opieką powoli odzyskuje siły. Codziennie w lecznicy ma opatrywane, oczyszczane i dezynfekowane rany. Pani Bożenka niestety sama jest w tragicznej sytuacji – w dwóch pokojach oprócz rodziny mieszkają jeszcze 2 duże psy i 2 koty. Bursztynek oprócz wsparcia finansowego potrzebuje też czegoś jeszcze – prawdziwego, kochającego domu. Dlatego apelujemy – może Bursztynek poruszy czyjeś serce? To wspaniały, ufny kotek. Będzie wspaniałym przyjacielem – może już nie takim pięknym jak dotąd, ale przecież o wiele ważniejsze jest kochające kocie serduszko bijące pod zmaltretowanym futerkiem.

12 października 2011

Dzięki pomocy dobrych ludzi Bursztynek już prawie doszedł do siebie. Obecnie najbardziej potrzebuje kochającego domu... Pozdrawia wszystkich ludzi wielkiego serca ;)

 

05 listopada 2011

Bursztynek pięknieje coraz bardziej. Jest mega cierpliwym i kochanym kotkiem. Rana na pleckach już prawie się zagoiła, miejsca zagojone porastają futerkiem (nie będzie więc łysolkiem ;) 

Baaaaardzo czeka na kogoś kto go pokocha...

 

Pomoc finansowa dla Bursztynka:

Nasze konto: 87 1540 1216 2054 4458 2306 0001
BOŚ SA, Oddział w Białymstoku

Tytułem: darowizna na leczenie i opiekę nad kotami - dla Bursztynka

Zmieniony ( 15.11.2011. )
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »