Menu Content/Inhalt
Na początek! arrow Z ostatniej chwili... arrow Krysia-mały głuptasek, ma szansę żyć?
Advertisement
Advertisement
Advertisement
Advertisement
Krysia-mały głuptasek, ma szansę żyć?

Miau

Mam na imię Krysia i jestem kocim głuptaskiem . Moja mam zawsze mi powtarzała, że powinnam bardziej na siebie uważać, bo  moje 9 kocich żyć uda mi się wykorzystać ekspresowo. Niestety – wiadomo, młodzież,  nawet ta kocia nie zawsze słucha mamy - Pewnie dlatego kiedyś spadłam z drzewa i prawie zjadł mnie niezbyt miły pies. Ale ostatnio…

Mieszkałam z rodziną na parkingu - było bardzo zimno, - 30 stopni. Strasznie marzłam, nie zawsze miałam co jeść, bo nawet jeśli coś dostaliśmy od razu zamieniało się w lód. Tak bardzo chciałam żeby w końcu zrobiło mi się ciepło… Próbowałam przytulać się do mamy, siedzieć na słoneczku. Ale co może jeden malutki kotek w obliczu tak strasznej zimy? Czasami siedziałam na maskach samochodów – choć przez chwilę mój brzuszek nie zamarzał.  Ale mogłam przycupnąc tylko na chwilę – od razu pojawiał się właściciel i krzyczał żebym natychmiast zeszła. Myślałam, że będę sprytniejsza i zaczęłam chować się pod maskę. Tak stało się też tego pechowego dnia – schowałam się do cieplutkiej komory silnika i…zasnęłam. Obudziłam się a wokół wszystko huczało. Moje serduszko prawie wyskoczyło ze strachu, rzucało mnie na boki, chyba chwilami traciłam przytomność. Krzyczałam żeby mi ktoś pomógł ale hałas był ogromny. Kiedy huk ustał ktoś zaczął mnie wołać – ale jak miałam wyjść? Czułam tylko ogromny ból, nie mogłam się ruszyć.  Dookoła zebrało się wielu ludzi – stukali, wołali. W końcu mnie wyciągnęli. Zawieźli do dziwnego miejsca, zastanawiali się czy nie powinni mnie uśpić. Byłam taka przerażona, przecież mam dopiero 7 miesięcy. Tyle jeszcze chcę zobaczyć.  Dostałam wiele zastrzyków. Byłam dzielna. Naprawdę, słowo. Pomimo iż wszystko mnie bolało.

Zajęła się mną Duża. Kocham ją bardzo. Ale widzę że się martwi. Mam jeszcze trochę problemów, ale baaardzo się staram. Chcę wyzdrowieć. Chcę żyć.

Przygoda z Krystyną zaczęła się 29 lutego zupełnym przypadkiem. Na parkingu pewna pani poprosiła o pomoc przy wywabieniu kota spod maski samochodu. Okazało się, że kotek dostał się do środka w Choroszczy i przejechał w ten sposób 15 km, pani usłyszała piszczenie dopiero w centrum miasta. O pomoc zostali poproszeni strażacy, którzy musieli rozebrać częściowo samochód żeby uwolnić kotka. Natychmiast przewieźliśmy ją do lecznicy, gdzie okazało się, że kicia jest mocno poturbowana. Miała złamany ogon u nasady, przemieszczoną miednicę, zranioną łapkę, obite nerki, nie mogła się sama wysiusiać, po wyciśnięciu pęcherza leciała krew. Wyglądała żałośnie, małe obite kocie nieszczęście, cała w silnikowym brudzie i smarach. Podano jej kroplówkę, leki i chcąc nie chcąc zabrałam ją do domu na całonocną obserwację połączoną z podawaniem leków przez wenflon. Rano kotka była już w nieco lepszym stanie, więc razem z lekarzami zdecydowaliśmy o kontynuacji leczenia i tak to trwa do dzisiaj. Początkowo woziliśmy Krysię do lecznicy 2 razy dziennie, później nauczyliśmy się wyciskać jej pęcherz i podawać zastrzyki i tabletki. W międzyczasie trzeba było zszyć jej zranioną łapkę, na szczęście ładnie się zagoiła, dwa dni temu szwy zostały zdjęte.

Kicia jest cudowna, ma wspaniały charakter, jest wdzięczna, uwielbia się przytulać. Nie ma jeszcze roczku i szaleje ze swoja zabawką jak przystało na kociaka, cieszy się każdym dniem swojego drugiego życia;) Niestety leczenie pochłonęło wszystkie moje oszczędności, poza tym nie mogę zatrzymać Krysi, zwyczajnie nie mam do tego odpowiednich warunków.

Leczenie w tej chwili ogranicza się do zastrzyków Nivalinu, który ma pomóc w regeneracji uszkodzonych nerwów, ponieważ kotka ma problemy z wypróżnianiem.

Krysia potrzebuje opiekuna, który poświęci jej trochę czasu, cierpliwości i uwagi dopóki nie wróci do pełnego zdrowia.

Priorytetem jest znalezienie jej nowego domu, ponieważ ja z dnia na dzień mogę być zmuszona do wyjazdu i wtedy naprawdę nikt nie będzie mógł się nią zająć. Poświęciłam kici ostatni miesiąc, dosłownie wszystko zostało jej podporządkowane, bo wymagała opieki 24 godziny na dobę. Teraz już mogę ją bez obaw zostawić w domu na jakiś czas, ale na początku nawet wyjście do sklepu nie było możliwe. Najgorsze minęło i teraz opieka nad Krysią nie jest już uciążliwa. Szkoda byłoby zaprzepaścić efekty dotychczasowego leczenia, kicia przeszła już tak wiele i tyle wycierpiała, że byłoby to naprawdę tragiczne, gdyby to wszystko poszło na marne.  Druga sprawa to oczywiście pieniądze, niestety niezbędne w dalszym leczeniu Krysi. Każdy, kto ma zwierzaka wie, ile kosztuje leczenie.

Chciałabym przy okazji wyrazić wielką wdzięczność i podziw lekarzom z lecznicy „Zwierzak” przy ul. Piastowskiej, wspaniale zajęli się Krystyną i gdyby nie ich fachowa pomoc i wielkie serce dla małego poturbowanego kociaka, to z pewnością nie udałoby się jej przeżyć.

My ze swojej strony wyrażamy uznanie pani Eli, która tak troskliwie zajęła się Krysią – zupełnie bezinteresownie podjęła się ratowania obcego kotka. Ma pani wielkie serce:)

Obecnie Krysia najbardziej potrzebuje

- ciepłych myśli;)

- kochającego domu

- pieniążków na opłacenie leczenia

Tu artykuł o wyciąganiu Krysi z silnika

A oto kilka  zdjęć Krysi, jest ideałem kociego piękna

 

 

Zmieniony ( 30.03.2012. )
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »