Umierająca kociara - jej koty mają dom... |
Chciałam wam opowiedzieć o mojej Pani. Moja Pani to wcale jest duża, ale wszyscy mówią o niej że jest "wielką kobietą". Zawsze była dla nas dobra - mnie uratowała kiedy straciłam nadzieję na życie - byłam bardzo chora, zmarznięta a nikt nie zatrzymał się nawet żeby sprawdzić czy ten parchaty kawałek futerka to żywe stworzenie. Potem do domu przyszła Kropeczka, Misia, Hera, Kaja. Zrobiło się ciasno, ale moja Pani raczej sama nie kupiła czegoś sobie niż gdyby miało zabraknąć nam. Trochę się na nią obrażałam kiedy sąsiedzi przynosili jej kocie biedy a ona brała je do domu. Małe kotki są strasznie denerwujące ;) Ale nie odmówiłaby pomocy, to nie w jej stylu. Miesiąc temu moja pani poczuła się źle. Zemdlała, długo leżała w przedpokoju. Przyszli jacyś ludzie i ją zabrali. Nawet nie zdążyłyśmy się pożegnać. Ja wiem że ona już nie wróci. Nikt nam tego nie powiedział, ale przecież koty czują takie rzeczy. W mieszkaniu jest tak smutno i cicho. Nasłuchuję kroków na schodach ale ona nie wraca.Strasznie za nią tęsknię. Dba o nas pani Kasia-karmi nas i przytula. Ale to nie to samo...
|
|
Zmieniony ( 02.11.2013. ) |
« poprzedni artykuł | następny artykuł » |
---|