Menu Content/Inhalt
Na początek! arrow Z ostatniej chwili... arrow Zdarzył się cud...
Advertisement
Advertisement
Advertisement
Advertisement
Zdarzył się cud...

Zapewne to historia jak wiele innych - z tą jednak różnicą, że bohaterowie takich historii najczęściej umierają z tęsknoty w schroniskach. Tu jednak zdarzył się cud :)

"Jestem młodym i miłym kotem. Miałem swój dom i mieseczkę i posłanko i kochanego pana, a teraz nie mam nic...
Mój  pan umarł.  Kotka-przyjaciółka i opiekunka z tęsknoty przeniosła się "do lepszego świata". Zostałem sam w wielkim domu. Raz dziennie przychodzi dobra kobieta, żeby dać mi jeść. A ja tak tęsknię...
Jestem wykastrowany, amputowano mi pazury w przednich łapach co jest może plusem na pokojach bo nie drapię i nie wspinam się ale jest katastrofą w tej sytuacji w jakiej się znalazłem. Kiedy przychodzi ktoś obcy chowam się - może chce mnie wyrzucić na ulicę? Może chce mnie uśpić- przecież nie jestem rozkosznym kociątkiem nad którym wszyscy się rozczulają. Wiem, że nie moge zostać tu długo,ale ja przecież nie poradzę sobie na wolności... Czy jest jeszcze dla mnie nadzieja?"

1 lutego osierocony kocurek pojechał do stolicy z naszą forumową koleżanką. Będzie kochany, pomimo, iż nie jest maleńką, rozkoszną puchatą kuleczką. Dostał od niej szansę na życie, której nie mają tysiące rozpaczliwie samotnych kotów w naszych schroniskach...

Jeśli myślisz o adopcji kota, a w Twoim mieście jest schronisko - pomyśl o tych tęskniących, niekochanych, cierpiących. One tak bardzo chciałyby mieć znów dom... 



Zmieniony ( 02.02.2009. )
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »