Menu Content/Inhalt
Na początek! arrow Z ostatniej chwili...
Advertisement
Advertisement
Advertisement
Advertisement
Z ostatniej chwili...
Zostań kocim Mikołajem.


Święta, ciepło, miłość… a one znają tylko zimno, głód i strach. Często nawet nie mają siły walczyć- gasną cichutko w krzakach i piwnicach.
Wyrwane śmierci potrzebują często czasu żeby zaufać. Nie wierzą że świat może być inny, że mały kotek powinien się bawić a nie walczyć o życie. A kiedy już uwierzą -  czepiają się go wszystkimi pazurkami, nie odstępują opiekunów w obawie przed porzuceniem. Tuląc ich chudziutkie ciałka zaklinamy wszystkie kocie anioły, żeby ochroniły je przed chorobą i ludzką bezmyślnością.
 Jeszcze chwila maleństwa, cierpliwości. Będziecie tulone i kochane. A teraz nabierajcie sił i stawajcie się pięknymi kotami.
Miłość ma wielką moc ale bez waszej pomocy nie damy rady.
Maluchy potrzebują domów, dobrego jedzenia, leków, pieniążków na opiekę weterynaryjną.

Nadal jest ich zbyt wiele :(

Jeśli ktoś nie może kotka przygarnąć może wybrać z działu "Przygarnij mnie"
dom tymczasowy i przesłać paczkę mieszkającym tam kotkom

Może  też skorzystać ze zbiórki na
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/zostankocimmikolajem
lub wpłacić pieniążki na konto:
Bank: BOŚ SA O. w Bialymstoku
Nr konta: 87 1540 1216 2054 4458 2306 0001
Z dopiskiem "Zostań kocim Mikołajem"


 
Prezent pod choinkę w Sklepie Maxi Zoo W Białymstoku
W sklepie Maxi Zoo w Białymstoku stanęła choinka marzeń - otulona marzeniami bezdomnych zwierzaków.
Zachęcamy miłych kociarzy <3 do zakupów - wiadomo, przedświąteczne promocje :)

Przy okazji zakupów można zostawić prezent bezdomniakom. 

Zmieniony ( 14.12.2019. )
 
Śnieżynka vel Coco - wyjątkowa kotunia czeka na cud
Popatrzcie na mnie i powiedzcie, ale tak szczerze - czy mam szansę na domek?
Ja się już nasłuchałam, że jestem "brzydka", "paskudna" "trzeba ją uśpić". Ludzie  niestety rzadko ważą słowa :(
A ja tak po cichutku jednak marzę. Żeby jednak stał się cud. Żeby ktoś mnie pokochał
Pomimo, że nie jestem taka ładna jak inne kotki. I słabo widzę :(
(tj duża mówi że broję za 3 kociaki więc chyba nie jest tak źle)
Jakbym miała swoją rodzinę to kochałabym całym serduszkiem. Mruczałabym na zawołanie. I byłabym baaaardzo grzeczna (no, przynajmniej bym się starała ;)

Coco vel Śnieżynka ma za sobą dramatyczne chwile. Cudem odratowana okazała się być niesamowicie dzielną i miłą kotunią. Nie zdaje sobie sprawy, że większośc osób skrzywi się na jej widok zamiast uśmiechnąć :(
Ale kicia się nie poddaje.
Miała być niewidoma a widzi. Słabo ale radzi sobie świetnie i cieszy swym beztroskim kocim brykaniem. Mruczy koncertowo.
Jej oczka nie wymagają już leczenia poza zakraplaniem 1-2 razy dziennie przez ok 2 tygodnie.
Kto pokocha tą niesamowitą dziewczynkę?
Kotunia odrobaczona, zaszczepiona, ma książeczkę zdrowia.
tel. 501 544 167 Beata

 
Ból Husky

Urodziłam się w starej fabryce w centrum miasta. Kiedy mama wpadła pod samochód musieliśmy radzić sobie sami. Robiło się zimno – tulenie nie pomagało. Nauczyliśmy się że samochody – niebezpieczne warczące potwory są jednak ciepłe. Ogrzanie łapek, choć na chwilę zwalczało strach.

Przyznaję, straciłam czujność. Dookoła ulewa a mi było tak błogo i ciepło. Obudził mnie niewyobrażalny ból.  Słyszałam własne wycie w panice byle tylko uciec z tego koszmaru. Udało się – jednak to był dopiero początek. Z tyłu miałam jedną wielką ranę. Nie mogłam się ruszyć, jeść, wołać o pomoc. Zresztą kto mógł mi pomóc? Wiedziałam, żę ktoś mnie szuka. Codziennie, uparcie. Ale trauma była zbyt wielka. Kiedy trafiłam do lecznicy wszystko było obojętne – gorzej nie mogło być.

 

A oni uparli się, żeby mnie uratować. Pomimo gnijących ran, tego że ja już dawno się poddałam. Dzięki nim staram się być dzielna. Już ich kocham. Umiem pięknie mruczeć przy zmianie opatrunków, rozdaję całuski, pomimo że strasznie boli. Mówili, że kiedyś przestanie, że znajdę dom, że będą szczęśliwa. A ja bardzo chcę w to wierzyć.

 

 

Młodziutka Husky padłą ofiarą silnika. Co gorsza – pomimo rozległych ran udało się ją złapać dopiero po tygodniu – tak skutecznie zaszyła się na terenie starej fabryki, że wolontariuszki odchodziły od zmysłów zastanawiając się czy jeszcze żyje i jak bardzo cierpi.
W lecznicy okazało się, że koteczka jest miłą młodą dziewczynką, przestraszoną, ale bardzo cierpliwą i kochaną. Udało się opanować zakażenie, rana powoli się goi. Wymagała wiele pracy, opatrunków i maści.

Teraz musimy spłacić długi kotuni i rozejrzeć za domkiem – najlepszym na świecie.

Tel. 501 544 167

Jeśli ktoś chciałby wesprzeć dzielną koteczkę:

https://www.ratujemyzwierzaki.pl/husky

Lub wpłacić pieniążki na konto:

Bank: BOŚ SA O. w Bialymstoku

Nr konta: 87 1540 1216 2054 4458 2306 0001

Z dopiskiem „Dla Husky”

 

Zmieniony ( 09.11.2018. )
 
Babunia Ida - cuda się zdarzają :)
Kotunia Ida - babunia z chorym oczkiem. Po wielu badaniach lekarze zdecydowali, że bezpieczniej będzie jednak oczko usunąć. Kotunia odżyła - widać że już ją nie boli. I znalazła dom :)
Dziękuje za wielkie serce p. Jagodzie która udzieliła jej schronienia pomimo iż wiedziała że Ida będzie długo czekać na dom. I p. Joli i jej kićkom - Miszy i Ickowi którzy objęli ją opieką wirtualną:)

 
Ranny persik

Kto jeszcze uważa, że jego Pusia powinna mieć kocięta?  Bo taka słodka jest i puchata. I one takie puchate będą więc je rozdamy.
No słodkości...
Jak zimne trzeba mieć serce żeby tak myśleć? Jak ograniczone horyzonty ? :(
Po co powoływać na świat istnienia za które nie bierzemy odpowiedzialności? Oddanie ich, nawet w pozornie dobre ręce nie gwaratuje dobrego życia. Są alergie, ciąże, wyjazdy.
Te "rozdane" kocięta zbieramy potem z ulicy. Nie, nie tylko "zwykłe" buraski. Są też niebieskie, syjamskie, niebieskookie  są i puchate.



Ten piękny kremowy kot błąkał się po Leśnej Dolinie. Nie radził sobie na ulicy (w końcu to raczej rasa poduszkowców)
Z wielką raną, swoim bólem i strachem.

 




Potrzebuje pieniażków na pokrycie kosztów leczenia.
Wkrótce będzie potrzebowal też mądrego domku.
tel. 501 544 167

Bank: BOŚ SA O. w Bialymstoku
Nr konta: 87 1540 1216 2054 4458 2306 0001
Z dopiskiem "Dla persika"
Można też skorzystać ze zbiórki na
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/persik

 

 
Umierałam wiele dni...

To miało być zwykłe polowanie  - u nas kotów się nie rozpieszcza, musiałam polować żeby przeżyć. Jakieś żelastwo złapało mnie za łapkę. Na początku byłam nieprzytomna z bólu. Płakałam rozpaczliwie ale nikt się nie zainteresował. Nikt mi nie pomógł. Osłabłam, leżałam czekając na śmierć jak na wybawienie. Żeby już tylko tak nie bolało. 

Kiedy mnie znaleziono prawie nic nie ważyłam a łapka – no cóż, po prostu odpadła. Nie miałam siły się podnieść – tylko mruczałam. Może mnie uśpią i ten koszmar się skończy?

 

Ale dali jeść, po troszeczku. Pogłaskali po zmierzwionym footerku. Pani szepnęła mi do uszka – nie martw się koteczku, będziesz jeszcze szczęśliwa. Czy będę? Czy ktoś mnie zechce taką bez łapki? BO myszy to już chyba sobie nie upoluję? :(

Puszek to śliczna długowłosa koteczka. Wpadła we wnyki, wiele wycierpiała, straciła łapkę. W jej ciałku znaleziono też śrut – jakiś „myśliwy” do niej strzelał.
Pomimo tego  jest mruczącym kłębkiem footra (no, kapkę sfilcowanego, ale kwestia dogłaskania i wyczesania) – to kotka dla ludzi z wyobraźnią
Koteczka rozpaczliwie potrzebuje kochającego domu, garnie się do człowieka, jest bardzo przyjazna. W tej chwili przebywa w domu tymczasowym, nie może tam zostać na stałe, bo mieszkają w nim dwa dorosłe koty. Nie jest absorbująca. Wystarczy jej jedzonko i odrobina uwagi.
 Pięknie korzysta z kuwety.
 Przeszła operację fachowej amputacji łapki, jest odrobaczona, odpchlona, wysterylizowana, testy na białaczkę i HIV są ujemne.
Lilia, tel. 668 322 455

 


 

 

Potrzebuje pieniążków na pokrycie kosztów operacji usunięcia resztek łapki, oczyszczenia, badań krwi i hospitalizacji (ok 500zł)

Jeszcze bardziej potrzebuje kochającego domu,  który doceni tą wyjątkową, dzielną koteczkę.

Jeśli ktoś chciałby wspomóc kicię to można  wpłacić pieniążki
Bank: BOŚ SA O. w Bialymstoku

Nr konta: 87 1540 1216 2054 4458 2306 0001

z dopiskiem "Dla Puszka"

Można też wesprzeć zbiórkę:

https://www.ratujemyzwierzaki.pl/umieralamwieledni

 

 
Wiecie jak to jest kiedy jest się niechcianym maluchem w nieprzyjaznym świecie?

Wiecie jak to jest kiedy jest się porzuconym, niechcianym maluchem w nieprzyjaznym świecie?

Musiałam radzić sobie sama. Czasem ktoś mi coś rzucił, przeważnie wyjadałam z miski dużego psa. Wiecie jak się bałam?
I jeszcze ta łapka - była złamana ale co mogłam na to poradzić. Strasznie bolało, siedzialam w kąciku, miałam gorączkę, prawie umarłam.
Trwało to tak długo... Łapka zrosła się trochę krzywo, na szczęście już tak nie boli.
Tera tylko się martwię - czy ktoś mnie zechce? Takiego zwykłego kotka i to jeszcze utykającego na łapkę?

Marcysia to około 4-miesięczna kotka, która mogła podzielić los innych bezdomnych, działkowych kotów. Los się do niej uśmiechnął i może teraz spać tymczasowym domu, gdzie czeka na stałego opiekuna. Szczęście jednak przyszło trochę za późno, we wczesnym kociństwie Marcysia złamała łapkę, nie miał kto jej pomóc...więc łapka się zrosła sama – krzywo:(. Musiała strasznie cierpieć. Kicia troszkę kuleje, ale zupełnie nie przeszkadza jej to w codziennych czynnościach i kocich psotach. Nie wymaga również operacji w przyszłości. Jest wdzięczną czarną kulka, którą ciągnie do człowieka. Uwielbia się przytulać i mruczy jak tylko weźmie się ją na ręcę. Marcysia wie, że jako pospolity czarny kot ma mniejszą szansę na adopcję i nie chce być wybredna ale bardzo chciałaby zamieszkać z kocim lub psim (o ile jej nie zje :)) kumplem, w domu z osiatkowanym balkonem. W zamian da dużo radości i przyjaźń na wiele lat.
Marcysia perfekcyjnie kuwetkuje, je morką karmę i surowe mięso.
Jest zaszczepiona, odrobaczona, ma książeczkę zdrowia.
Tel: Maja 506 587 371


 
««  start « poprz. 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 nast.  » koniec »»