Jestem Mimi i chciałabym móc napisać, że jestem wesołym kotkiem i szukam domu. Niby takie proste – niektóre kotki mają szczęście – rodzą się w domach, śpią w ślicznych koszyczkach. A ja – no cóż, widziałam tak wiele, że wydaje mi się, że nie mam 7 tygodni a wiele lat. Moja mama urodziła nas w strasznym miejscu. Niby dom, ale dla nas stał się piekłem. Oprócz mojej mamy mieszkało tam 8 innych kotek. Dużo kocurów. I masa maluchów. Nie umiałam ich nawet policzyć. Nie wiem, ile razy widziałam, jak któryś z nich chorował, cierpiał, umierał. Pomimo iż mama bardzo się starała – nie była w stanie uchronić nas przed chorobami. Było ciasno. I strasznie brudno. Tak lubię czystość i porządek a nie dało się przejść aby łapką w coś nie wdepnąć. Dwa dni temu odszedł mój kochany braciszek – taki maleńki, puchaty, bezbronny. W ciągu kilku dni z jego ślicznych oczków została krwawa miazga. Cierpiał tak strasznie, że jego płacz rozdzierał mi serce. A pani mówiła że nas kocha i nie odda nikomu. Włos mi się jeżył kiedy tego słuchałam. Myślałam, że wszyscy umrzemy w tym strasznym miejscu…
Kotki z ul. Pieczurki mieszkały w tragicznych warunkach. 9 kotek, 7 kocurków i ponad 20 maleństw. Brudne, głodne, zrozpaczone kocie dzieci. Ich „opiekunka” wierzyła w „prawa natury”, zwróciła się o pomoc dopiero kiedy w domu okociło się jej 9 kotek!!! Zmusiła te mądre i czyste zwierzęta do życia w głodzie i własnych odchodach. W imię „miłości” zgotowała im piekło… Trudno opisać jak wyglądało nasze pierwsze spotkanie. Z każdego kątka, dziurki, zakamarka biegły maleńkie, brudne, chore kociątka krzycząc: „tak, wybierz mnie, błagam, zabierz mnie stąd” A my musiałyśmy wybierać :(
W pierwszej turze pojechało 12 najbardziej chorych maluszków. Kilka z nich umarło w ciągu pierwszych kilku godzin pomimo udzielonej pomocy. Kocie mamy pojechały na sterylizację. Żadna z nas nie spała w nocy myśląc o tych, które pozostały. Zabrałyśmy 10 kolejnych i…nie wiemy co dalej. Kociaczki mają od 3 do 7 tygodni, testy FELV/FIV u kilku losowo wybranych kocic wyszły ujemne. Siedzą upchnięte w lecznicowych klatkach. Po 10cio dniowej kwarantannie, jeśli nie dopadnie ich jakaś zaraza (tfu tfu) będą BARDZO potrzebowały domów tymczasowych. Pomimo najszczerszych chęci taka ilość kotków nie rozda się w ciągu kilku dni :(
Wierzę, że nie pozostawicie ich bez pomocy. Maluszki bardzo Was potrzebują. Proszą o: - Domy tymczasowe
- Dobre jedzonko dla kociąt – można je zostawić np. w zaprzyjaźnionych lecznicach
- Pieniążków na pokrycie kosztów leczenia
Bank: BOŚ SA O. w Bialymstoku Nr konta: 87 1540 1216 2054 4458 2306 0001 Z dopiskiem „Darowizna dla maluszków”
|